15.06.2005 :: 00:19
the wind of changes...

po tak długiej przerwie to powinnam chyba jakiś list przywitalny napisać, balladę, a może snonecik... wiem jestem okropna, jestem po prostu wielkim rozkapryszonym bachorem i zaniedbuję mojego bloda taj jak zaniedbuję, a raczej olewam... (ailene wie o co chodzi :-)), no więc, mam silna postanowienie prowadzić dalej mojego bloga, aczkolwiek może zdarzyć się tak że na postanowieniu się skończy...:-) ale nie ważne, w sumie zrobiło się już późno więc może powinnam iść już spać, bo jutro trza wczesnie wstać i do Wrocłwia jechać, zaczeło się, rekrutacja blee, kto to wymyślił... Ailene nie przejmuj się nogą może do jutra sie zagoi, widzisz jakie są uroki grania w football, miłych prespektyw takie doświadczenie raczej nie zostawia..., ale było good szczególnie jak komary tnęły na jeziorkiem... uroki polskiego krajobrazu, wielka trzcina, zaniedbana łaka i wielkie stato komarów mniam... Ailene wybacz że nie zostawię dzisiaj komentarza na twoim blogu ale trochę mi sie kleją oczy i literki mylą, po wyciecze rowoeroej marze teraz tylko o prysznicu i wyrku... do zobaczenia...